wtorek, 30 kwietnia 2013

Krótko i na temat.

No tak, El odchodzi więc wszystko na mojej głowie.
Ciekawe, kogo to obchodzi.
Dobra, nie ważne. Od teraz stadem rządzi RW - czyli na razie tylko ja.
Liczę na wsparcie z Waszej strony.

Rai.~

...

Proszę, tak więc ja znikam. Nie pytajcie czemu, nie mam ochoty o tym gadać. A z resztą... Pytajcie, najwyżej nie odpowiem. Przepraszam, że może robię to w złym momencie... Tak, ja to wiem. Dobra, nie będę się rozpisywać, wszystko Wam zostawiam. Trzymajcie się ciepło, Kochani. Kiedyś pewnie wpadnę..
Życzę Wam szczęścia z całego serca.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Coś ważnego.

Ha, teraz to Was dobiję, Kochani.
Nie, to nie pisze Nasza droga Elcia (która ma WH najwyraźniej w nosie) tylko ja - Rai.
Jestem w Radzie i dokładnie widzę, że Nasze stado umiera. Blog leży, o czacie już nawet nie wspomnę. Dlatego umieszczę tutaj parę WAŻNYCH podpunktów:

1. Arbuzie, już jakiś czas temu wysłałam Ci zaproszenie do bloga i nadal nie widzę KP Zacha.
2. Tak Kochani, doigraliście się. Robię Wam listę obecności i daję Wam czas na podpisanie się do 13 maja. Oto ona:
Raicho
Broken
Draca
Nightfeel
Demoness
Sasha
Zachariasz

Zieloni - podpisani; czerwoni - niepodpisani; niebiescy - usprawiedliwieni.

3. El, już jakiś czas temu miałaś napisać te stanowiska i opowiadanie, a ja nadal tego nie widzę. Błagam Cię, nie olewaj WH i napisz do mnie, bo potrzebuję pomocy.
4. Miałam pomysł taki, że można by dać do WH jakąś fabułę, ale czy Wam się to podoba czy nie - chcę usłyszeć w komentarzach.W każdym bądź razie, eventy i jakiekolwiek pomysły na konkursy piszcie w komentarzach, albo do mnie (43238054) i El na GG.
5. Niedługo na WH zawita nowa grafika, przez (nieoficjalnego; patrz punkt pierwszy) członka Zachariasza. Z góry Ci dziękuję i dostaniesz coś w zamian.
6. Nie będę tego ukrywać, Demoness von Biersack, Twoje KP jest nadmiernie krótkie, a nie chcemy robić tu z WH pokemońskiego stada, dlatego proszę Cię, rozszerz ją i choćby w paru zdaniach opisz charakter. (dziękuję Ci za uwagę, Arbuzie)
7. KAŻDEGO KTO NIE PODPISZE SIĘ NA LIŚCIE DO WYZNACZONEGO TERMINU - WYWALAM ZE STADA BEZ WIEDZY EL, TO NIE SĄ ŻARTY.

Może i to nie fair, że wcielam się w alphę, ale mam dosyć olewania tej ciszy tudzież panującą, w końcu to ja chciałam odnowić WH i przywrócić do życia. Nie pozwolę, byście mi znowu umarli.
Wybacz El, za to karygodne zachowanie, ale jestem zmuszona, by to napisać.

PS: Tak, nie umiem pisać takich rzeczy i chuj.

Wasza kochana lub też nie - Raicho.

środa, 17 kwietnia 2013

Sasha

Imię: Sasha
Przezwisko: Zazwyczaj mówią na nią Sash 
Płeć: Ona
Wiek: 2 lata
Urodziny: 07.07
Płeć:  Wadera
Stan cywilny: Wolna
Stanowisko: -
Przemiana: 16-letnia dziewczyna
Kontakt: 
mail: dela.sash@gmail.com
gg: 19359603 



Charakter: 
Wobec nieznajomych jest nieśmiała. Nie lubi wtrącać się do różnych rzeczy. Jest bardzo uparta i usilnie trzyma się przy swoim zdaniu. Przyjacielska i bardzo honorowa. 
 Stara się nie wchodzić z nikim w konflikt, woli mieć przyjaciół i znajomych niż wrogów. Zazwyczaj jest miła dla wszystkich osób jakie zna. Nie lubi siedzieć w miejscu i kiedy nie ma nic do robienia staje się nerwowa. Czasem ma gorsze dni, podczas których, albo siedzi cicho i bez słowa, albo wydziera się na cały świat.  Ciężko zrozumieć jej charakter i ją samą.
Historia: 
Urodziła się w lesie, gdzieś w Irlandii, nie pamięta do końca gdzie. Jej matka opiekowała się nią dopóki nie zginęła z rąk myśliwego, czyli kiedy wadera miała 4 miesiące. Matka kazała uciekać. Biegnąc ile sił w małych łapkach pobiegła w głąb lasu i ukryła się w lisiej norze. Zamieszkujące tam lisy zajęły się nią jak swoim dzieckiem, nauczyły polować i wychowały. Kiedy Sasha skończyła równo rok wyruszyła w samotną podróż. Wiele razy natknęła się na inne wilki, które ją odganiały nie życząc sobie jej obecności. W końcu natrafiła na terany Watahy Halloween.
Lubi:
-Długie spacery
-Zwiedzanie
-Obserwowanie innych
-Małe dzieci... kiedy śpią. 
-Wspinaczkę
-Przytulanie
-Czekoladę

Nie lubi:
-Kłótni
-Hałasu 
-Śniegu
-Ogólnie zimy
-Ciemności

niedziela, 7 kwietnia 2013

Diablica z Cheshire.



Jedyny sposób, by oszpecić piękno, to ukazać jego szaleństwo.

Broken Lydia la'Mount || Bro || Diablica z Cheshire ||Kobieta/Wadera 
2/16 || Przenikliwy wzrok || Czuly sluch
Anorektyczka || Masochistka
Lekomanka || Zarozumiala || Dumna
Wkurzajaca || Zaczepna || Falszywa
Brak pozycji

     - Nie wierze. - W pokoju cisze przerwal glosny, meski smiech. Szatyn ogladal wlasnie wiadomosci ktore zawsze punktualnie zaczynaly sie o godzine 17, a konczyly dwadzeiscia minut pozniej. Zaden z wspollokatorow nie mogl mu wtedy przeszkadzac. To byly Jego minuty i nie obchodzilo go, ze chcesz zobaczysz cos innego. Tak juz sie przyjelo w domu dla dziwakow.
     - Co jest? - Wywrocila oczami dziewczyna, ktora jak zawsze siedziala na ukochanym fotelu czytajac jakas ksiazke. Za kilka minut miala wrocic pielegniarka, wiec musiala uwinac sie z nowym rozdzialem szybciej niz w nocy.
     - Znowu mordowali wilki. - Podniecenie jakie mozna bylo uslyszec w Jego glosie przyprawilo reszte towarzyszy o zdziwienie. Jednakze, tylko ta jedna siedzaca na fotelu uderzyla piescia w stol.
     - Tak Cie to cieszy? - Warknela, odkladajac ksiazke.
     - No. Te kundle sa przerazajace. - Nie odwrocil sie od ekranu. Nie musial, bo Blondynka chwycila go za koszulke i przewrocila na ziemie. - Ty cholero! Co zesz zrobila!
     - Nie mow tak o nich! - Kopnela go w miejsce wrazliwe dla chlopakow.
     Reszta starala sie Ja odciagnac od kolegi, ktory chcial zemsty za przerwanie wiadomosci. W ostatniej chwili do pokoju wpadly pielegniarki wstrzykujac pacjentce zastrzyk uspokajajacy.
     - Niech Was... - Nie dokonczyla. Wzrok przyslonila Jej ciemnosc. Osunela sie na ziemie.

[ ... ]

     Obudzila sie w swoim pokoju, przykryta koldra a do tego towarzyszyl Jej bol glowy. Nie chciala jeszcze wstawac, wolala polozyc sie i zasnac zeby uciec od tego wszystkiego. Ktora byla godzina? Ile spala? Spojrzala na zegarek, 10 rano. Musiala przeciez cos zjesc, nie chciala miec przez niedozywienie znowu problemow. Niechetnie zwlokla sie z lozka, spogladajac na swoje ubrania, nie zmienily sie. Wciaz miala na sobie koszulke i jeansy. Jej srebrny wzrok przeniosl sie na druga czesc pokoju.
     - Raechell juz wstala. - W sumie kilka godzin temu mialo byc sniadanie, teraz pewnie mieli lekcje na drugim pietrze. Zalozyla trampki bowiem glany zostalo Jej odebrane jakis tydzien temu po pewnym nieprzyjemnym przypadku. Rozczesala wlosy, poprawila makijac i ociagajac sie zeszla na dol.
     Dom Wariatow. Tak mozna bylo okreslic miejsce w ktorym znajdowala sie ich 6 dzieci. Trzech Chlopcow i trzy dziewczyny wliczajac Ja. Kazdy z nich na ogol byl normalny, nie wliczajac rzecz jasna tylko pewnym rzeczy ktore przesadzily o umieszczeniu ich tutaj. Jednakze, kilka dni temu bedac na dworze zeby pograc w kosza zaczeli szeptac dlaczego tutaj trafili. Dwojka ( Artur i Daniel ) rzekomo widziala duchy, jednakze wmowiono im schizofrenie. Rae natomiast uwielbiala zabawe z ogniem, kiedys przesadzila i tak tu zawedrowala. Mary-Ann niby rozumiala co mowily rosliny, Simon pasjonowal sie magia, zas Ona sama, Broken przejawiala objawy agresji i zbytniej sily. Komiczne, prawda?
     Zeskoczyla z ostatnich trzech schodow tak jak robila to kilka lat temu, jako mala dziewczynka i powedrowala do jadalni w ktorej panowala pustka. W kuchni nie bylo zadnej pielegniarki, wiec zwinela jakas czekolade i poszla na gore. Nudzilo Jej sie a jesli wrocilaby do szkoly i nic nie umialaby, musialaby siedziec dwa lata w jednej klasie.
     Otworzyla drzwi. Artur i Simon przywitali Ja usmiechem, reszta natomiast byla pograzona w odrabianiu zajec jakie zadaly im piguly. Srebnooka siadla niedaleko Artura poniewaz byli w tym samym wieku, mieli podobny system nauczenia wiec musiala z nim nieco popracowac.
     - Co mamy? - Spojrzala na Jego notatki.
     - Matme. - Odpowiedzial nie odrywiajac wzroku.
     - Okey. - Odwrocila sie zeby siegnac do swojej szafi w ktorej miala schowane zeszyty i ksiazki. Wyjela Je i polozyla na stoliku. Artur byl o kilka zadan szybciej niz Ona wiec musialaby pewnie zostac nieco dluzej niz pozostali. 
     - Masz. - Szepnal, odrywajac kartke z zeszyty i podajac Ja dziewczynie, uwazajac przy tym zeby Pani Smith nie zauwazyly ich; niecierpiala dawania innym swoich wynikow.
     - Dzieki. - Odszeptla, polozyla kartke na nodze i zaczela przepisywac wyniki. Nie musiala sie martwic czy sa dobrze, czy zle zrobione poniewaz Blondyn byl niezwykle dobry w tym przedmiocie.

[ ... ]

     Po skonczonych zajeciach wszyscy poszli na obiad. Dzisiaj mieli dac im nalesniki polane czekolada. Daniel nie odzywal sie do Broken przez wczorajszy wybryk a ta nie zamierzala go przeprosic. Cisze przerwala Rae, wczesniej upewniajac sie ze Pielegniarka poszla do toalety.
     - Musimy sie stad wyrwac. - Zaczela, wsuwajac do buzi nalesnika.
     - Jak chcesz to zrobic? - Bro lypnela na Nia wzrokiem.
     - A wiec. - Simon wyprzedzil Piromanke. - Daniel zlamal szyfr jaki uzywaja do wyjscia z drzwi na zapleczu. Musielibysmy sie zakrasc w nocy zeby wyjsc a nastepnie powitamy wolnosc.
     - Brawo. - Pogratulowala im z beznamietnoscia w glosie. - Mozecie isc, ja tu zostaje.
     - Broken. - Mruknal Daniel, ktory o dziwo odezwal sie do Niej. - Musimy to zrobic dzisiaj w nocy. Mam plan ktory sie sprawdzi, musimy uciec razem. - Szeptal.
     - A jak uciekniemy w 6 to myslisz, ze co, nie zorientuja sie? 
     - Przestan, musimy to zrobic. Przeciez wiesz ze nie jestesmy tacy jak Nam wmawiaja. Wiesz kim ja jeste i kim ty jestes. - Westchnela zrezygnowana Mary-Ann kladzac dlon na ramieniu Blondynki.
     - Moze i jestescie demonami, nekromantami czy kim tam, ale ja nie jestem wilkolakiem. - Starala sie aby Jej ton nie wyrwal sie spod Jej kontroli.
     - Rob co chcesz. Jesli chcesz zwiac z Nami spakuj tylko najpotrzebniejsze rzeczy i przyjdz na zaplecze. Jesli nie, gnij sobie tutaj na sesjach z doktor Gill i czekaj, az potraktuja Cie jak Lizzy.
     Wspomnienie o utraconej przyjaciolce sprawilo, ze uderzyla piescia w stol i wyszla. Nikt nie pobiegl za Nia, bo wiedzial, ze spotkalby sie z Jej warknieciami ewentualnie piescia. Trzasnela drzwiami i upadla na lozko. Miala jeszcze troche wolnego czasu zanim przyjdzie sesja wiec bedzie mogla sie wyplakac. 
     Moze mieli racje, ze powinna isc z Nimi. Objawy jakie wytypowal ostatnio Simon zaczely sie sprawdzac a nie chciala zmienic sie w Wielkolaka przed psychiatra. Wstala ocierajac lzy i podeszla do szafy w ktorej miala sredniej wielkosci plecak. Zaczela sie pakowac.

[ ... ]

     Wieczor. Za kilka godzin miala isc na dol, jednak najpierw miala byc kolacja. Rae nie wrocila, pewnie dalej siedziala u Mary-Ann. Schowala plecak pod lozkiem gdy uslyszala kroki na schodach. Doktor Annabeth idzie, musi sie sprezyc. Skoczyla na lozku, zdejmujac jakas ksiazke i otwierajac na losowej stronie. Do pokoju weszla niska kobieta o czarnych wlosach.
     - Broken. - Usmiechnela sie siadajac na koncu Jej lozka. - Jak zdrowie?
     - Dziekuje, dobrze. - Odlozyla ksiazke zeby moc na Nia spojrzec. Wymusila usmiech.
     - Leczenie sie nie poprawia. - Srebrnooka wiedziala o co chodzi, jednakze sie nie odzywala. - Wiemy, ze sie starasz, jednak to nie przynosi efektow. Ostatnio prawie pobilas Daniela, musimy przeniesc Ci do placowki w jakiej jest Elizabeth.
     - Rozumiem. - Chciala dodac: ''A pozniej znikne na zawsze, nie bede mogla miec kontaktow z innymi, zamkniecie mnie w wariatkowie gorszym od tego'' jednakze sie powstrzymala.
     - Za tydzien wyjezdzasz, ciesze sie, ze nie jestes na Nas zla. - Wstala i krokiem robota wyszla z spokoju.
     Musi uciekac, nie wazne co by sie stalo, nie po tym co zobaczyli Artur i Daniel zaraz po tym jak zniknela Elizabeth, znaczy sie Lizzy. 

[ ... ]

     Zjawila sie punktualnie, natykajac sie po drodze na Simon'a. Tylko doktor Gillian miala byc dzisiaj w budynku, a do tego Mary-Ann podala Jej wode z srodkami na spanie.
     - Boisz sie? - Zapytal Ja, w tym samym czasie chwytajac za dlon. Ostroznie schodzili w strone Zaplecza, co jakis czas rozgladajac sie za reszta. - Pewnie juz czekaja.
     - Gdybym zostala za tydzien przeniesliby mnie gdzie Lizzy. - Poprawila plecak, tym samym postawiajac noge na zapleczu. Rzeczwiscie, reszta juz czekala i tak samo uslyszeli Jej slowa.
     - Jak to? - Zapytal Daniel, jednakze nie dostal odpowiedzi, za to dostal rozkaz aby otworzyc drzwi. Zlamal haslo i wszyscy wyszli.
     - Najpierw uciekamy do tej starej fabryki, oby tylko Trashka nie przeszla wczesniej. - Powiedzial Artur. Uciekli, wreszcie byli wolni.
[ ... ]

     - Co teraz? - Minelo juz tyle dni kiedy uciekli. Bro miala wreszcie ukonczone 16 lat, i jak dobrze wywnioskowal Simon, zyskala postac Wilczycy. Nie mylil sie.
     - Uciekamy do mojego Ojca, On bedzie cos wiedzial na nasz temat. - Westchnal Artur spogladajac na swoj portfel. Pieniedze konczyly sie nie tylko mu ale i reszcie.
     - Niedaleko jest las. - Powiedziala Broken zamykajac plecak. - Jesli mi sie uda, upoluje cos na dzisiejsza kolacje a Mary-Ann moze sprobowac znalez jakies jadalny owoce. - Ekscytacja towarzyszyla Jej juz naprawde dlugi czas, niezwykle cieszyla sie z mozliwosci zmiany postaci w dowolnej chwili.
      - Okey. - Odpowiedzi zgodnie wszyscy, i uwazajac zeby nikt ich nie rozpoznal biegiem udali sie w strone sciazki kierujacej sie w las.

[ ... ]

     Niosla w pysku juz trzeciego zajaca. O ile dobrze myslala, powinni teraz piec pozostale dwa i ajdac sie jagodami jak i grzybami znalezionymi przez Mary-Ann. Rae rozpalila pewnie ognisko. Jakos im sie ukladalo to zycie, ale wiedziala, ze Jej kompani nie beda mogli dlugo tak wytrzymac. Moze i byli juz jakis kawalek od Leyl House, ale pewnie wiadomosc o ich ucieczce rozniosla sie.
     Zaczela sie rozgladac na boki. Przeciez mieli tu chyba byc, coz, poszla jeszcze kawalek dalej zmieniajac sie przy tym w ludzka postac. Uslyszala krzyki.
     - Nie wroce tam! - To byl Artur, zaczela biec w ich strone spodziewajac sie najgorszego. Ukryla sie za jednym z drzew. Jej przyjaciele byli trzymani przez... Niewiedziala kim sa, ale przypominali Ludzi ktorzy zwineli Lizzy.
     Nie wytrzymala czujac przyplyw agresji. Rzucila sie na jednego ktory trzymal Simon'a zmieniajac sie w powietrzu w snieznobialego wilka. W kilku chwilach przegryzla mu tetnice. Simon na szczescie nie zwinal sie do ucieczki tylko stworzyl dym ktory otoczyl innych. Pozniej to co sie dzialo bylo nie do opisania. Musieli uciekac.

[ ... ]

     - Musimy sie rozdzielic. - Zadecydowal Brunet gdy tylko przekonali sie, ze sa daleko od miejsca gdzie wiekszosc byla zlapana.
     - Nie mozemy, Simon. - Zaszlochala Mary-Ann przytulajac Rae. Tylko Broken siedziala na zwalonym pniu drzewa wykonujac opatrunek na strzale postrzalowej. Kulka trafila w Jej udo.
     - Jesli sie rozdzielimy, uda Nam sie przezyc. - Powiedzial Artur pomagajac Srebrnookiej.
     - Nie przezyjemy! - Warknela dziewczyna powstrzymujac lzy.
     - Mary, nie przejmuj sie, bedziemy we dwie. - Zapewnila Ja Rae odgarniajac swoje rude wlosy, usmiechnela sie do Niej chociaz rowniez czula przerazenie.
     - Robcie co chcecie. - Jeknela Blondynka powstrzymujac sie zeby nie ryknac czujac bol. - Musimy zrobic to przynajmniej na jakis czas, jestesmy bardziej zagrozenie kiedy jestesmy w grupie. Latwiej jest nas zlapac.
     - Wiec zrozumieliscie? - Daniel westchnal. Nie podobal mu sie ten pomysl, ale byl najlepszym rozwiazaniem. Gdyby sie cos dzialo, meli sie spotkac zawsze 24 dnia miesiaca w tym lesie. 
     - Wiec, do zobaczenia. *

     Tak trafila tu malomowna, ranna wadera o snieznobialej siersci i ranie postrzalowej. Zatrzymala sie tutaj tylko na jakis czas, moze jednak bedzie chciala zostac tu na dluzej, kto wie. Jej charakteru nie da sie okreslic, kazdy moze miec inne zdanie. 



_______
  *    Historia to tylko i wylacznie czesc ( Raczej kilka rozdzialow zlozone w jedno. ) mojego opowiadania a dalam go tutaj, zeby wyjasnic pojawienie sie Broken na tych terenach. Nie chce widziec kopii tego na innych blogach.
     So. Mam nadzieje ze taka Bro jest w miare udana, nie bede Jej zmieniac. Bede bardziej aktywna na blogu niz na chat'cie. Gdyby ktos potrzebowal moje Gg - 7799974

piątek, 5 kwietnia 2013

~Bardzo ważne.~

Czarna wadera weszła na polanę, na każdym z członków zawieszając na chwilę wzrok. Była jak zwykle w dobrym humorze, tym bardziej, że miała dla watahy niespodziankę. Cieszyło ją to, że może coś zrobić, by wszystkim lepiej się żyło. W końcu zatrzymała się na środku i zaczęła mówić.
-Oi, Kochani. Po pierwsze- przepraszam za moją nieobecność... Poprawię się. Inna sprawa, że mam dla Was... Niespodziankę? Tak, chyba tak można to nazwać. Trochę późno to mówię, ale cóż... Taki był plan.- Roześmiała się cicho, spoglądając na nich.- Zapraszam Was wszystkich na polanę, jutro o 20:00. Mam kilka drobnych ogłoszeń, ale głównie chodzi mi o coś innego. Do każdego z Was przygotowałam coś... Z resztą więcej dowiecie się później. Zapewne jeszcze dziś, jednak nic nie obiecuję. Mam nadzieję, że będziemy się jutro dobrze bawić.- Odetchnęła głęboko, kończąc tym samym swoją wypowiedź i zastanawiając się, czy to wszystko co chciała powiedzieć. Po krótkim namyśle uznała, że to faktycznie wszystko. Uśmiechnęła się i ruszyła w stronę swojej jaskini.